- To dobrze,
ostatnio często cię odwiedza.- odparł Sachi. Siostra Yun'a była jedyną osobą z
jego rodziny, która miała możliwość spotykania się z nim w takim trudnym
czasie. Reszta przeprowadziła się na całkowicie inny kontynent.
- Cieszę się, że
mam was. Dziękuję.- chłopak obrócił twarzyczkę w stronę wolontariusza posyłając
mu szczery, życzliwy uśmiech.
- Nie masz za co.-
odwzajemnił uśmiech.
- Mam. Tylko wy
wspieracie mnie w ostatnich chwilach mojego życia.- ponownie przeniósł wzrok na
taflę wody, opierając się wygodnie o ławkę.
- Słucham...?- aż
zamarł w bezruchu, jednocześnie z szokiem i strachem patrząc w chłopaka, który
najwidoczniej się tym nie przejmował, majdając nogami wesoło.
- No tak. Z moją
chorobą długo nie wytrzymam. Wiesz, Sachi, światełko każdego z nas musi kiedyś
zgasnąć.- wzruszył ramionami.
- Ale... ty nie
możesz umrzeć...- wyszeptał, opuszczając głowę.- ... na pewno da się coś
zrobić.
- Nie da. Nie boję
się śmierci bo wiem, że moje życie dzięki tobie było przepiękne.- po raz
kolejny posłał mu serdeczny uśmiech, bardzo szczęśliwy dosłownie ze
wszystkiego.
Sachi natomiast,
po usłyszeniu jego słów, poczuł takie dziwne, ale miłe ciepełko na sercu. Mimo
zapowiadanej śmierci przez Yun'a wolontariusz czuł, że zrobił coś dobrego.
Udało mu się dać szczęście, a o to właśnie mu chodziło. Uwielbiał pomagać
chorym, a tym bardziej osobie, która wypełniała całe jego serce.
- Wszystko jest
możliwe.- pogładził go po przyjacielsku po ramieniu, uśmiechając się na
pocieszenie. Chłopak zastanawiał się przez chwilę.
- Wiesz...
Ostatnio zauważyłem, że mój parapet jest strasznie pusty. Może kupimy jakiegoś
kwiatka na niego?- zagadnął po chwili.
- Masz rację,
niedaleko jest kwiaciarnia, chodźmy.- wstał z ławki i wyciągnął rękę w stronę chłopaka, którą złapał i podpierając się na nim również wstał.
Podobnie jak wcześniej i tym razem Sachi mówił bez przerwy o pięknie tego świata, nawet jeśli to był jedynie zwyczajny park. Starał się nie myśleć o wcześniejszej rozmowie. Jego umysł obrał taką drogę, by wspominać dobre momenty, a zapominać te złe, przez co wolontariusz stał się prawdziwym i godnym zaufania optymistą. Nie raz był chwalony, jaki to z niego wspaniały człowiek.
Po dłuższym czasie doszli do małego sklepiku na skraju ulicy. Już z dala dało się wyczuć zapach kwiatów, których pyłki noszone były przez wiatr. Yun od razu wszedł do kwiaciarni, której każdy skrawek stanowiły przepiękne, pachnące kwiaty. Sachi, widząc ładnie ułożone bratki w doniczkach o różnorodnych kolorach, uśmiechnął się szeroko robiąc teatralny wymach ręką.
- Do wyboru, do koloru!
Chłopak za to nie rozglądał się zbyt długo i wybrał zwykłe, fioletowe bratki, za które wolontariusz oczywiście zapłacił. Wychodząc z kwiaciarni, oczywiście trzymając się za ręce, Yun uśmiechał się szeroko, zerkając na Sachi'ego.
- Wiesz, że kwiatów nie powinno się chwalić? Bo stwierdzą, że są już dostatecznie piękne. A powinny się rozwijać. Moja babcia mi tak mówiła, gdy byłem mały. Zawsze miała piękne kwiaty. Ze zniszczonej łodygi potrafiła wyhodować coś niesamowitego.- zapatrzył się w niebo, przypominając sobie stare, dobre czasy kiedy to wyjeżdżał z rodziną na wieś, do dziadków.
- Twoja babcia jest naprawdę mądrą kobietą.- uśmiechnął się lekko do niego.
- I dobroduszną.- dodał chłopak.
Sachi jedynie pokiwał głową, a wykorzystując okazję zaczął rozmawiać o kwiatkach, czasem rzucając jakiś zwykły żart, przez co razem śmiali się. Każda chwila spędzona z nim była dla Sachi'ego niczym błogosławieństwo. To takie... miłe.
Gdy po jakimś czasie doszli pod szpital, wolontariusz dyskretnie wyjął wózek dziękując kobiecie i tak o to wjeżdżając z nim. W pokoju pomógł mu zdjąć sweter i delikatnie ułożył go na łóżku. Jak się okazało - zaczęło się już ściemniać, a chłopak był wyraźnie zmęczony i marudny. Sachi okrył go dobrze kołdrą.
- Jak się czujesz? Przynieść ci coś? - zapytał zmartwiony, dotykając jego czoła.
- Nie... zaraz pójdę spać. Podaj mój pamiętnik.- wolontariusz zrobił to, o co chłopak prosił, podając mu pamiętnik ze stolika i usiadł na brzegu łóżka, patrząc się na niego.
- Posiedzę tutaj z tobą, póki nie zaśniesz.
Ten jedynie pokiwał głową, zaczynając w nim pisać, tak, aby wolontariusz tego nie widział. Ten jedynie westchnął cicho, spoglądając na okno. Nigdy by się nie odważył tak zajrzeć, ale zawsze miał nadzieję, że chłopak odwzajemnia jego uczucia, przelewając je na kartkę papieru. Ach te marzenia, takie niewykonalne. Niespełniające się. Nigdy.
Po dłuższym czasie Yun pogrążył się w głębokim śnie, zostawiając pamiętnik otwarty na swojej piersi. Sachi, nie myśląc nawet by wykorzystać okazję i go przeczytać, zamknął pamiętnik i odłożył na stolik nocny. Bardziej okrył go kołdrą, głaszcząc delikatnie po linii twarzy i całując w czoło.
Po cichu wyszedł z pokoju. Rozmarzony.
Podobnie jak wcześniej i tym razem Sachi mówił bez przerwy o pięknie tego świata, nawet jeśli to był jedynie zwyczajny park. Starał się nie myśleć o wcześniejszej rozmowie. Jego umysł obrał taką drogę, by wspominać dobre momenty, a zapominać te złe, przez co wolontariusz stał się prawdziwym i godnym zaufania optymistą. Nie raz był chwalony, jaki to z niego wspaniały człowiek.
Po dłuższym czasie doszli do małego sklepiku na skraju ulicy. Już z dala dało się wyczuć zapach kwiatów, których pyłki noszone były przez wiatr. Yun od razu wszedł do kwiaciarni, której każdy skrawek stanowiły przepiękne, pachnące kwiaty. Sachi, widząc ładnie ułożone bratki w doniczkach o różnorodnych kolorach, uśmiechnął się szeroko robiąc teatralny wymach ręką.
- Do wyboru, do koloru!
Chłopak za to nie rozglądał się zbyt długo i wybrał zwykłe, fioletowe bratki, za które wolontariusz oczywiście zapłacił. Wychodząc z kwiaciarni, oczywiście trzymając się za ręce, Yun uśmiechał się szeroko, zerkając na Sachi'ego.
- Wiesz, że kwiatów nie powinno się chwalić? Bo stwierdzą, że są już dostatecznie piękne. A powinny się rozwijać. Moja babcia mi tak mówiła, gdy byłem mały. Zawsze miała piękne kwiaty. Ze zniszczonej łodygi potrafiła wyhodować coś niesamowitego.- zapatrzył się w niebo, przypominając sobie stare, dobre czasy kiedy to wyjeżdżał z rodziną na wieś, do dziadków.
- Twoja babcia jest naprawdę mądrą kobietą.- uśmiechnął się lekko do niego.
- I dobroduszną.- dodał chłopak.
Sachi jedynie pokiwał głową, a wykorzystując okazję zaczął rozmawiać o kwiatkach, czasem rzucając jakiś zwykły żart, przez co razem śmiali się. Każda chwila spędzona z nim była dla Sachi'ego niczym błogosławieństwo. To takie... miłe.
Gdy po jakimś czasie doszli pod szpital, wolontariusz dyskretnie wyjął wózek dziękując kobiecie i tak o to wjeżdżając z nim. W pokoju pomógł mu zdjąć sweter i delikatnie ułożył go na łóżku. Jak się okazało - zaczęło się już ściemniać, a chłopak był wyraźnie zmęczony i marudny. Sachi okrył go dobrze kołdrą.
- Jak się czujesz? Przynieść ci coś? - zapytał zmartwiony, dotykając jego czoła.
- Nie... zaraz pójdę spać. Podaj mój pamiętnik.- wolontariusz zrobił to, o co chłopak prosił, podając mu pamiętnik ze stolika i usiadł na brzegu łóżka, patrząc się na niego.
- Posiedzę tutaj z tobą, póki nie zaśniesz.
Ten jedynie pokiwał głową, zaczynając w nim pisać, tak, aby wolontariusz tego nie widział. Ten jedynie westchnął cicho, spoglądając na okno. Nigdy by się nie odważył tak zajrzeć, ale zawsze miał nadzieję, że chłopak odwzajemnia jego uczucia, przelewając je na kartkę papieru. Ach te marzenia, takie niewykonalne. Niespełniające się. Nigdy.
Po dłuższym czasie Yun pogrążył się w głębokim śnie, zostawiając pamiętnik otwarty na swojej piersi. Sachi, nie myśląc nawet by wykorzystać okazję i go przeczytać, zamknął pamiętnik i odłożył na stolik nocny. Bardziej okrył go kołdrą, głaszcząc delikatnie po linii twarzy i całując w czoło.
Po cichu wyszedł z pokoju. Rozmarzony.
~*~
Tak, kochani, już powróciłam. I, kurde, dawno Azylowskiej Miłości nie pisałam. Chyba będzie następna.
Tak co do tego - miałam ochotę na coś smutnego, a i tak nic zbytnio smutnego tu nie ma. Może się Wam ta część wydawać nieco nudna no i rozumiem to. Jest nudna. Nic się nie dzieje. Jednakże taki spoiler - w następnej będzie. Hehs.
So... życzę miłego czytania. C:
Oyasuminasai~
Y, zapomniałabym. Jeśli ktoś czyta książki (lolz) to chcę gorąco polecić książkę Dmitry Glukhovsky "Metro 2033". Wciąga do reszty.
Y, zapomniałabym. Jeśli ktoś czyta książki (lolz) to chcę gorąco polecić książkę Dmitry Glukhovsky "Metro 2033". Wciąga do reszty.