Znajdowałem się w lesie. Sekundę temu byłem w Meksyku, a teraz tutaj. W sumie, gdyby tak spojrzeć to owy las niczym nie różnił się od poprzednich, które zwiedziłem. Tylko gdzieniegdzie ciepłe promienie słońca przedzierały się z gęstych koron drzew liściastych. Zrezygnowałem z dalszych obserwacji i ruszyłem pomiędzy pniami, zgrabnie się przemieszczając. Udało mi się dostrzec wiele ptaków, zajęcy, a nawet i saren, które jakoś nie były przejęte mą obecnością. Jakby nie raz przechodził przez las człowiek, który nie miał zamiaru skrzywdzić zwierząt.
W pewnym momencie poczułem zapach dumy, a uszy wyłapały w dali gwar rozmów. Ludzie? Miasto? Po środku lasu? Wzruszyłem ramionami, jakoś nieprzejęty. Cokolwiek by się stało, nie wywierało to na mnie choćby najmniejszego wrażenia. W końcu ja sam jestem skrywaną tajemnicą; dziwakiem, który posiada nienaturalne zdolności i sam nie potrafi ich opanować.
Pokręciłem lekko głową, odrywając od siebie nieprzyjemne wspomnienia. Nie chciałem o tym myśleć, wracać do tego. To przeszłość. Zmieniłem swój chód na szybszy trucht, gdyż zaciekawiło mnie to miejsce. Chciałem wiedzieć, co jest dalej.
Tak jak się tego spodziewałem, granica lasu zamieniła się w małe pustkowie, obok którego pojawiły się kamienne domy ludzi. A więc jest miasto. Nałożyłem głęboki kaptur na głowę, którego końcówka doskonale zakrywała mi połowę twarzy. Ujawniłem się ze swojej kryjówki za budynkiem, idąc wąską uliczką, która następnie przerodziła się w zapchaną ulicę. Domy przy drodze bardzo przypominały mi kamieniczki prosto wzięte z Londynu w XIX wieku, których piętro najczęściej stanowiły małe sklepiki z artykułami spożywczymi. Po ulicach natomiast nie jeździły samochody, a dorożki prowadzone przez gniade konie. Ludzie nie używali żadnych przyrządów elektronicznych, np. komórki. Poczułem się jakbym naprawdę pojawił się w nowożytności.
Wędrując przez ulice, zauważyłem, że nie mieszkają tutaj jedynie zwykli ludzie, a nawet niestworzone zwierzęta, osoby, które jak dotąd występowały jedynie w baśniach i legendach. W mieście nie raz, nie dwa zauważyłem biegnącego wilka, latającego smoka, albo człowieka z różdżką w ręku. W niektórych sklepach sprzedawano broń jak np. miecze, albo wszelakie eliksiry. W głębi duszy cieszyłem się, że nie tylko ja jestem odmieńcem.
Korzystając tego, że żadna osoba nie zwraca na mnie uwagi, przysłuchałem się rozmowie dwóch staruszek, z których wywnioskowałem, że znalazłem się w Azylu. Czym był Azyl? Licho wie, aczkolwiek postanowiłem dalej zwiedzać to tajemnicze miejsce.
Nagle natrafiłem na przestronny, ogromny plac, na którym zgromadziło się wielu ludzi, widocznie kłócących się między sobą. Na środku stał duży posąg, przedstawiający feniksa, smoka i wilkołaka, przez co zdziwiłem się tą nietypową zbieżnością trzech, całkowicie różnych od siebie istot. Choć, patrząc od strony artystycznej to bardzo ładnie to wyglądało. Wilkołak i smok walczą między sobą, a feniks unosi się nad nimi. Po jego piórach płynie woda, tworząc przepiękny efekt.
Z transu wyrwał mnie krzyk. Należał on do rudego mężczyzny, siedzącego na posągu. Aż dziw, że dopiero teraz go zauważyłem. Prawdopodobnie owy krzyk był obrazą dla kłócących się ze sobą osób na placu, ponieważ na ich twarzach zagościł grymas, a ci jak rozzłoszczone stado bawołów ruszyło na mężczyznę. Nieznajomy najwidoczniej nie był tym przejęty, jedynie szeroko się uśmiechał.
Czy mnie to obchodziło? Czy choć trochę byłem przejęty tym, że ludzie dobyli nawet swoich mieczy? Skądże, bardziej interesowało mnie to, jak przedostać się na drugą stronę placu i na tym skupiłem swój umysł. Jedyną drogą było przejście pomiędzy posągiem, a zgrają rozzłoszczonych osób. To, co zrobiłem było moim wielkim błędem.
Postanowiłem zaryzykować, używając mojej rzadkiej umiejętności i szczerze miałem gdzieś to, jakie ryzyko się z tym wiąże. W pewnym momencie moje ciało stało się przezroczyste, a ja dyskretnie przemknąłem pomiędzy nimi, nie okazując po sobie żadnych oznak bytu. Już widziałem jak powoli zbliżam się do placu, jeszcze tylko parę metrów...
... ciało powróciło do normalności. I to w takim przecudnym momencie, kiedy tuż przede mną biegli ludzie, teraz, z bronią w ręku, bardziej skupieni na mnie, niż na mężczyźnie rzucającego do nich obrazę. Stałem jak ten kołek. Kompletnie nie wiedziałem co mam robić, czy odeprzeć atak, czy po prostu dać się zabić. No bo czemuż nie?
Nagle moje nogi oderwały się od podłoża, a ciało wylądowało na ramieniu rudego mężczyzny, który teraz, jak księżniczkę ratował mnie z tarapatów, odpierając ataki magów i w szybkim tempie przemykając pomiędzy nimi. Nie chcąc spaść, kurczowo zacisnąłem dłonie na jego koszulce. Ten robił wszystko, by żadna z obecnych tudzież osób mnie nie dotknęła. Nie miałem bladego pojęcia, dlaczego mężczyzna robi to dla mnie, tak bardzo się poświęca. Jego ręka z każdą chwilą była coraz bardziej pociachana przez ostrza.
Jak szalony wbiegł ze mną na ulicę, migrując pomiędzy dorożkami, których konie prychały bojaźliwie na jego widok. Zauważyłem nawet, że ludzie za nami powoli tracą chęci na gonienie nas, aż w końcu zatrzymali się, dorzucając jeszcze parę przekleństw. Mężczyzna natomiast wbiegł w ślepą i pustą uliczkę, dopiero tutaj, bardzo delikatnie, niczym jajko stawiając mnie na ziemi. Odetchnąłem głęboko, ciesząc się, że w końcu się to zakończyło.
Rudy za to zerknął na mnie, uśmiechając się szeroko, jakby ten uśmiech był tylko dla mnie. Nie zareagowałem na to, nawet mu nie podziękowałem, bo nie znałem znaczenia tego słowa. Za dużo czasu spędziłem w samotności, nie rozmawiając z ludźmi. Chwilę potem wyjąłem ze swojej torby na ramię opatrunki z maścią na skaleczenia, podając mu, by następnie zaciągnąć bardziej kaptur, dłonie włożyć w odmęty kieszeni i ruszając dalej.
Na co komu rozmowa? Po co mam z nim rozmawiać? Nie chciałem się odzywać. Nie byłem przejęty jego stanem i tym, że może i nawet poważniej oberwał. Można to uznać za bardzo egoistyczne myślenie, ale nawet sobą się nie interesowałem. Gdyby mężczyzna mi nie pomógł, już dawno dałbym się zabić. Po co żyć?
Zauważyłem, że powoli zaczyna się ściemniać, dlatego obszedłem jeszcze parę uliczek, by po chwili wskoczyć na śmietniki przy jednym z budynków, a z nich zgrabnie na dach. Usiadłem na nim wygodnie, swobodnie opuszczając nogi i obserwując zachodzące słońce przede mną, skrywane za lasami i niektórymi z domów. Najprawdopodobniej spędzę tutaj całą noc, ewentualnie pozostaje też możliwość pójścia w las. Podparłem brodę na dłoni, przymykając delikatnie szmaragdowe oczy.
Nagle poczułem, że ktoś mnie obserwuje. Zerknąłem w prawą stronę i... zobaczyłem Jego. Mężczyzna siedział tuż obok, obserwując mnie z lekkim uśmiechem. Westchnąłem cicho, jeszcze nie wiedząc, jak dalej się to potoczy. Rudy wyraźnie nie miał zamiaru odchodzić.
Przyjaźń? A może coś więcej?
~*~
No, napisany pierwszy rozdział opowiadania, które będzie głównym i prawdopodobnie najdłuższym na blogu. Życzę miłego czytania. c:
Adios.
EDIT: Poprawiłam Ci jako tako błędy i literówki. Drodzy Czytelnicy, to na razie tylko początek, więc jeśli chcecie yaoi, dramatu, romantyzmu, fantasy i przygody w jednym, czekajcie na następne części. ~ Arbuzowy Ninja.
EDIT: Poprawiłam Ci jako tako błędy i literówki. Drodzy Czytelnicy, to na razie tylko początek, więc jeśli chcecie yaoi, dramatu, romantyzmu, fantasy i przygody w jednym, czekajcie na następne części. ~ Arbuzowy Ninja.
Nie ma żadnego komentarza? Hm. Cóż. Będę pierwsza. A więc, zacznę od tego, że bardzo mnie zainteresowałaś. Ubóstwiam wręcz opowiadania zawierające wątek fantasy. Są przecudowne, ale niestety nie ma ich zbyt wiele. Przynajmniej nie takich, które byłyby wystarczająco wciągające, ciekawe. Myślę, że twoje takie będzie. Pomimo tego, że jest to pierwszy rozdział, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. Zainteresowała mnie główna postać. Niesie ze sobą taką nutkę tajemniczości. Poza tym, wydaję się być pewny siebie. A to duży plus. Znudzili mnie już Ci słodcy, nieśmiali bohaterowie, które najczęściej pojawiają się w opowiadaniach. Każda autorka, jedna od drugiej wzoruję się postaciami. A myślę, że ty stworzysz coś innego. Kogoś innego. Bohatera do którego zapałam miłością, co wiąże ze sobą przywiązanie się do tego opowiadania. Z tego co mówisz, jest to obecnie główne opowiadanie. Jestem szczęśliwa, że nowe rozdziały będą pojawiały się wystarczająco szybko. Przynajmniej mam taką nadzieję. Zauważyłam, że dodałaś jeszcze jeden. Zabieram się za niego z przyjemnością. ≧◠‿●‿◠≦
OdpowiedzUsuń...
UsuńOjej. Bardzo dziękuję za komentarz i ogólnie, za całą pochwałę. Jest to dla mnie bardzo ważne bo wiem, że teraz ktoś to czyta i mam dla kogo pisać, niż tylko dla znanych mi znajomych. Alone jest właśnie taki tajemniczy i ryzykowny, a powód tegoż zachowania będzie ukazany w następnych częściach. Nie chcę spoilerować. ^^
Dziękuję jeszcze raz. :3